wtorek, 30 listopada 2010

Pierogi z mięsem

Przepis, który Wam dzisiaj zdradzę pochodzi z kuchni mojej Mamy. Nie przeczytała o tych pierogach w żadnej książce kucharskiej. Inspiracją były pierożki, które jadaliśmy w chińskiej restauracji, do której czasem chodziliśmy na niedzielny obiad, kiedy byłam dzieckiem. Kombinacja tradycyjnych polskich pierogów z azjatyckimi elementami daje zaskakująco udane połączenie, o dziwo bliskie rosyjskim pielmieni. Powstają über-pierogi. A więc do dzieła.

Potrzebować bedziemy:

0,5 kg mięsa mielonego (wieprzowo-wołowego)
około 0,5 kg mąki pszennej (typ 480)
szklanka goracej wody
natka pietruszki
3 lub 4 ząbki czosnku
pieprz i sól
sos sojowy jasny
smalec
cebula

Najlepsi przyjaciele: czosnek i natka pietruszki.

Mielone mięso (ja przygotowuję je sama z karkówki wieprzowej i wołowej) doprawiamy solą, pieprzem, przeciśniętym przez praskę czosnkiem i posiekaną natką pietruszki. Wyrabiamy przez chwilę ręką, dolewając trochę zimnej wody (1/3 szklanki), aby nawilżyć mięso.

Z Kitchen Aid mielenie mięsa trwa kilka minut.

Na blacie/stolnicy usypujemy kopiec mąki i dolewając powoli gorącej wody, wyrabiamy ciasto (nie dodajemy oleju ani soli). Działamy szybko i delikatnie, bo ciasto musi być bardzo miękkie, niekleiste, a przez zbyt dużo mąki lub zbyt długie wyrabianie powstanie twarda masa. Dzielimy ciasto na dwie cześci i kolejno rozwałkowujemy, wycinając szklanką/kieliszkiem/foremką krążki o średnicy około 6 cm. Na każdy krążek nakładamy łyżeczkę mięsa, tak dużo jak się da. Składamy krążek na pół i sklejamy brzegi ciasta palcami.

Garnuszki z Emalii Olkusz nie do zastąpienia!

Pierogi gotujemy we wrzącej osolonej wodzie przez ok. 4-5 minut od wypłynięcia na powierzchnię. Ja podaję moje über-pierogi polane zeszkloną na smalcu cebulką, do tego gotowana kapusta kiszona z kminkiem i  jasny sos sojowy.

Gotowe danie.

PS Babcia mojej przyjaciółki zaleca robienie pierogów z mąki krupczatki. Wypróbowałam. Faktycznie, ciasto jest bardziej zwarte, wybacza błędy początkującego kucharza, a pierogi rzadziej się rozpadają.

PS2 Lepienie pierogów to dużo pracy. Kiedy więc zabieram się za przygotowanie tego dania, robię ich kilkadziesiąt. Surowe, nieugotowane pierogi układam na oprószonych mąką małych blachach i wstawiam do zamrażalnika. Po 15 minutach przekładam do woreczków na mrożonki i przechowuję w szufladzie zamrażalnika. Taki sposób mrożenia gwarantuje, że pierogi nie pozlepiają sie w zbitą masę i będzie je można łatwo ugotować (wrzucamy do wrzącej wody zamrożone i postępujemy analogicznie jak w przepisie).

Zamrożone pierogi na czarną godzinę.

poniedziałek, 29 listopada 2010

Francuzki nie tyją, ale czy są szczęśliwe?

Właśnie skończyłam czytać książkę Mirelle Guiliano Francuzki nie tyją. Autorka sprzedała swój poradnik w milionach egzemplarzy, więc i ja chciałam poznać sekrety szczupłego ciała Francuzek.

Książkę czyta się szybko, jest ciekawa, dowcipna, ładnie wydana. Pani Guiliano przekonuje, że kulinarne nawyki mieszkańców znad Sekwany są nie tylko gwarantem szczupłej sylwetki, ale i szczęścia. Podane receptury budzą jednak moje wątpliwości. Może dzięki zapiekance z kalafiora oraz chłodnikowi jogurtowo-buraczanemu moja dieta będzie lżejsza i zdrowsza, ale czy tarta jabłkowa na liściach kapusty uczyni mnie szczęśliwą? Nie wyobrażam sobie jeść czegoś takiego! Poza tym zbyt często w książce pojawia się słowo "oszustwo". Jeden z rozdziałów zatytułowany jest nawet Więcej przepisów, które cię oszukają. Autorka namawia do stosowania podanych przepisów, które oszukają nas samych i nasz organizm. Wątpię jednak by udało mi się wmówić sobie, że jem tartę owocową, podczas przeżuwania kapusty z jabłkiem.

Nie da się jednak zaprzeczyć, że Francuzki nie tyją inspiruje. Autorka zachęca do przeprogramowania naszego myślenia o jedzeniu i stosowania na codzień zdrowej, zbilansowanej diety, wcale nie pozbawionej przyjemności (czekolada, pieczywo, wino).
Ciekawy i prosty jest też sposób na postawienie pierwszych kroków ku zdrowszemu życiu. Przez trzy tygodnie należy zapisywać wszystko co się zjadło i o której godzinie, dzień po dniu. Potem, analizujemy listę, by zidentyfikować wrogów. Następny krok to zmniejszenie spożycia tuczących produktow lub zastąpienie ich zdrowszymi oraz włączenie odrobiny ruchu i sportu. Brzmi banalnie, ale działa (u mnie już kilogram mniej!). Prosty sposób, mało wyrzeczeń. Jeśli jednak chodzi o przepisy, wolę czerpać z książki o diecie south beach. Nie oszukujmy się, dieta to dieta.

sobota, 27 listopada 2010

Gęsina rozchwytywana


I oto nadszedł dzień odbioru zamówionego w ramach akcji Gęsina na św. Marcina drobiu. Pomiędzy odnawianymi budynkami Hali Mirowskiej ustawiono dwie małe, drewniane budki, gdzie organizatorzy sprawnie wydawali gęsi według listy. Oprócz osób, które skorzystały z akcji promującej nasze polskie gąski (pisałam o niej w październiku ), zebrało się też spore grono amatorów gęsiny, chcących kupić mięso bez zapisu. Nie było jednak takiej możliwości, nie obyło się więc bez narzekań, że to skandal, że jest jak za komuny, że na zapisy i jak to wogóle możliwe. Cieszy jednak powodzenie akcji i może rosnąca popularność gęsi sprawi, że takie stoiska będą stałym elementem  miejskich targowisk? Czego i Wam, i sobie życzę.

A moje gąski już poporcjowane i w zamrażalniku czekają na bożonarodzeniowy obiad oraz inne godne okazje.

sobota, 20 listopada 2010

Jaja benedykta

W weekend, leniwe poranki inspirują mnie do kulinarnych eksperymentów. Jest więcej czasu i jeśli coś się nie uda, mogę przygotować awaryjne kanapki lub ratować się śniadaniem w którejś z miłych kafejek.
Dzisiaj po raz pierwszy robiłam jaja benedykta i udały się fenomenalnie, nie musieliśmy więc ratować się śniadaniem na mieście.

Dla 2 osób potrzebne są:

2 jajka
2 grube kromki chleba pszennego na zakwasie lub angielki
4 plasterki boczku
2 litry wody
40 ml octu

Jajka wbijamy ostrożnie, każde do oddzielnej szklanki. Uważajcie, żeby zachować żółtko w całości. Zagotowujemy wodę w garnku.
W czasie, gdy woda się podgrzewa, smażymy boczek z obu stron. Nie może być twardy, chcemy go tylko zrumienić. Kromki chleba opiekamy w piekarniku aż zrobią się chrupiące.



Do wrzącej wody dodajemy ocet, zmniejszamy gaz i delikatnie wlewamy najpierw jedno, potem drugie jajko. Delikatnie łyżką zagarniamy ścinające się białko, aby jajko miało ładny kształt. Woda i ocet zrobią resztę: białko zamknie żółtko w miękkiej białej otoczce. Gotujemy od 2 do 3 minut w zależności od wielkości jajka.


Na zrumienionych kromkach chleba układamy boczek i po jednym jajku. Sól i pieprz oraz miseczkę z majonezem stawiamy obok, aby każdy doprawił swoje śniadanie wedle gustu.

Smacznego!



Od lat trwają spory o genezę tego dania. Jedna z teorii glosi, że autorem przepisu jest Elias Cornelius Benedict - prominentny bankier i amator żeglugi z Nowego Jorku, który zmarł w 1920 roku. Inną wersję historii jaj benedykta podała w swojej książce Elizabeth David - brytyjska pisarka kulinarna, która przypisuje je kuchni francuskiej. Niezależnie jednak od pochodzenia tego pysznego dania, zaleca się podawać je z sosem holenderskim, który jest doskonały, ale znacznie wydłuża przygotowanie śniadania. Dlatego z powodzeniem zastępuję sos majonezem.

wtorek, 16 listopada 2010

I ♥ Jamie

Zgadnijcie jaki dziś dzień?


Wtorek, 16 listopada. I dzień, w którym nareszcie w Empiku pojawił się listopadowo-grudniowy numer magazynu Jamiego Olivera. Okładka jest wystawna, odświętna, błyszcząca...


A wnętrze jeszcze bardziej smakowite. Święta z rodziną Oliverów, wigilijne ciasta z całego świata, wyprawa kulinarna do Madrytu...



I słodki Jamie na okładce


Jestem totalnie uzależniona od tego dwumiesięcznika. Przeglądaliście go kiedyś?

sobota, 13 listopada 2010

Gołąbki prawie jak u mamy

Lubię spontaniczne gotowanie. Zaglądam do lodówki, szafki spiżarnianej i decyduję, co dzisiaj zjemy na obiad. Dzisiejsze składniki złożyły się na tradycyjne polskie danie - gołąbki. Ale z nutą nowoczesności... Dzięki zastosowaniu mięsa indyczego obiad będzie dietetyczny, a mieszanka ryżu doda nadzieniu struktury.


Potrzebować będziemy:

500g mielonego mięsa z indyka
150g mieszanki ryżu dzikiego i parboiled
główka kapusty włoskiej
natka pietruszki
majeranek
1/2 puszki siekanych pomidorów
koncentrat pomidorowy
kostka rosołowa
kminek mielony
śmietana 18%
sól, pieprz
oliwa z oliwek
łyżka mąki

W dużym garnku zagotowujemy wodę i blaszujemy rozdzielone liście kapusty przez 4 minuty. Liście odsączamy, studzimy i osuszamy na papierowych ręcznikach.
W tym czasie gotujemy ryż, odejmując od podanego na opakowaniu czasu 4 minuty. W ten sposób ryż wchłonie wilgoć mięsa i lepiej je zwiąże. Ostudzony ryż mieszamy z mięsem.


Doprawiamy mieszankę solą, pieprzem, majerankiem i posiekaną natką pietruszki.


Każdy z osuszonych liści kapusty uderzamy tłuczkiem lub płaską stroną noża w miejscu, gdzie ma twardszy ogonek. Dzięki temu, łatwiej zawiniemy gołąbki.


Każdy liść z nadzieniem zwijamy kopertowo w ciasne paczuszki.



Gotowe gołąbki układamy warstwowo w dużym garnku, na rozgrzanej oliwie z oliwek. Całość zalewamy bulionem, tak aby pierwsza warstwa zanużona była do połowy.


Gotujemy przez 30 minut, pod przykryciem, na małym ogniu. Po tym czasie gołąbki przekładamy na duży półmisek, a do bulionu dodajemy pół puszki pomidorów, łyżkę koncentratu, łyżkę mąki rozpuszczoną w odrobinie zimnej wody, łyżkę śmietany, szczyptę mielonego kminku i szczyptę soli. Tak przygotowanym sosem polewamy gołąbki.

Podajemy... No właśnie? Z czym podajemy gołąbki? W każdym regionie jest inna tradycja. Ja pochodzę z Wielkopolski, więc nikogo chyba nie zdziwią pyrki na talerzu.


A Wy z czym serwujecie to tradycyjne, polskie danie?

Katastrofa

Nie zaglądałam do bloga przez kilka dni. Pierwszy powód to mnóstwo zajęć (niekuchennych i pozadomowych), w tym krótka podróż zagraniczna. Druga przyczyna mojej nieobecności to wstyd. Obiecałam bowiem, że po naszej halloweenowej imprezie zamieszczczę posty z pysznymi przepisami, tymczasem stała się rzecz straszna. Katastrofa.
Byłam tak pochłonięta przygotowaniami do przyjęcia, gotowaniem, sprzątaniem, dekorowaniem i jeszcze dokumentowaniem wszystkiego przy pomocy aparatu fotograficznego, że... nie zauważyłam, że w aparacie nie ma karty! Kiedy wyjęłam ją, żeby wrzucić do Serca Karczocha zdjęcia drinków, została w komputerze... Ocalały tylko zdjęcia dipu pomidorowego, ponieważ robiłam go wcześniej (zamieszczę na blogu). Nie wyobrażacie sobie, jaka jestem rozczarowana. Ale trudno. Będą inne okazje i pyszności do sfotografowania.

Jak wspomniałam, miniony tydzień był szalony. W środę byłam na jeden dzień w Bratysławie, gdzie dotarłam samochodem z Wiednia, gdzie zaniósł mnie samolot. Po południu spowrotem. Bardzo męczące, ale i przyjemne jednocześnie. Uwielbiam lotniska, kosmopolityczną atmosferę, ludzi z różnych zakątków świata, pożegnania i powitania, no i oczywiście - strefy bezcłowe. Lotnisko w Wiedniu nie rozpieszcza pod tym ostatnim względem, ale udało mi się kupić trochę austriackich słodyczy: czekoladki nugatowe tradycyjnej marki Heindl oraz nowość - ręcznie robioną czekoladę Berger o niespotykanych smakach. Ja wybrałam czekoladę mleczną z górskimi ziołami. Takie zakupy to jedna z największych przyjemności podróżowania.

piątek, 5 listopada 2010

Krwawy Przerażacz

Na jutrzejszym, a właściwie już dzisiejszym (00:37) przyjęciu serwować będziemy dwa rodzaje drinków: klasyczną Krwawą Mary i Krwawego Przerażacza. Przepis na ten pyszny drink podała w swoim programie Martha Stewart, który dzięki Kuchnia.tv obejrzałam kilka dni temu.

Krwawej Mary nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Ale Krwawy Przerażacz to jegomość nieznany. Oto jego cechy charakteru: sok z czerwonych pomarańczy, syrop cukrowy, campari, prosecco, wódka.

Przygotowujemy go następująco:
Do wysokiego kieliszka (do szampana) wlewamy odmierzone 40 ml soku z pomarańczy. Do tego dodajemy 15 ml syropu cukrowego. Następnie 20 ml campari. Uzupełniamy kieliszek winem musującym prosecco. I teraz najważniejszy akcent - czarna wódka Blavod, którą nalewamy do kieliszka delikatnie, po odwróconej do góry brzuszkiem łyżce stołowej. Wystarczy odrobina, dla artystycznego efektu.




Uwagi:

W zależności od tego, jak ostrożnie będziecie dodawać Blavod, osiągniecie efekt wyraźnie oddzielonej wódki lub cieniowanego drinka. Mnie bardziej podoba się ta druga wersja i smak drinka jest delikatniejszy.

Osobom, które nie lubią goryczy campari polecam Krwawego Przerażacza bez tego alkoholu. Smakuje równie pysznie. W takim wypadku dodajemy po 10 ml więcej soku z pomarańczy i prosecco.

Syrop cukrowy można kupić, ale zrobienie go jest dziecinnie proste. Do 0,5 litra wody wsypujemy 0,5 kg cukru i odrobinę kwasku cytrynowego. Kiedy cukier całkowicie się rozpuści, studzimy syrop. Można go przechowywać w zakręcanej butelce, w lodówce. Przydaje się do wielu drinków.

czwartek, 4 listopada 2010

Halloween - w naszym domu straszy

Jak wspominałam w poprzednim poście, 5 listopada, czyli jutro, organizujemy kolacje halloweenową. Wiem, że to swięto amerykanie obchodzą 31 pażdziernika, ale dla mnie to tylko pretekst do nadania klimatu naszemu przyjęciu. Jak się okazuje, nie tylko ja dekorowałam dzisiaj dom wyciętymi dyniami. Spójrzcie, jaki samochód zaparkował rano przed naszym blokiem:



Tymczasem nasz dom opanowały nietoperze i dyniowe stwory...







W następnych postach podam ciekawe przepisy na pyszne dania na, nie tylko, "straszne" przyjęcia.