środa, 23 marca 2011

Scarpetta znaczy dziękuję

Niedawno gościliśmy na kolacji kilka osób. Ugotowałam gulasz korsykański, który wszyscy chwalili. Dla gospodarza to jednak niewystarczający dowód na potwierdzenie zadowolenia gości. Jeśli bowiem są dobrze wychowani, nigdy nie skrytykują przyjęcia, ale dyskretnie odmówią następnego zaproszenia. Na szczęście wydarzyło się coś, co usatysfakcjonowało moje kucharskie ego. Kilka osób użyło resztek chleba od przystawki do oczyszczenia talerzy z sosu i zjedzenia gulaszu do ostatniego okruszka. Wspaniale! Włosi mówią na to scarpetta, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza mały but, ale w tym przypadku odnosi się do kształtu, który przyjmuje ściśnięty, nasączony sosem kawałeczek chleba. Czy to nie jest najbardziej romantyczny naród na świecie?

Zaczęłam myśleć o różnych sposobach wyrażania wdzięczności za smaczny posiłek, związanych z różnymi kulturami na świecie. Nie mogę jednak znaleźć wiarygodnego źródła, jeśli więc znacie jakieś, podzielcie się proszę.
W najbliższy piątek wybieramy się na kolację do znajomych. Może zaskoczymy ich jakimś oryginalnym podziękowaniem...?

poniedziałek, 21 marca 2011

Wiosna!

Dzisiaj upragniony pierwszy dzień wiosny, ale warszawiacy już wczoraj świętowali koniec zimy. Spacerując wzdłuż Wisły, natknęliśmy się na kolorowy korowód ciągnący, w asyście licznych przechodniów, ku rzece. Celem pochodu było utopienie Marzanny.


Bezpieczeństwa uczestników rytuału strzegło kilku policjantów i wyspecjalizowana jednostka wodna. Pilnowano, by nikt nie wpadł do zimnej rzeki, ale nie podjęto próby ratowania Marzanny... :)


Kolorowy mistrz cremonii wygłosił krótkie przemówienie, po którym słomiana Marzanna została wrzucona do rzeki.



W ślad za nią pofrunęły inne, mniejsze kukły.


Bardzo mnie ucieszyło, że nadal kultywuje się ten pogański zwyczaj. Szczególnie w miejskiej scenerii taki rytuał wygląda niezwykle i egzotycznie. Nie dziwi więc spore zainteresowanie gapiów. Ale ze zwyczajem topienia Marzanny, związanych jest, również dzisiaj, wiele przesądów: nie wolno dotknąć płynącej wodą kukły (grozi to uschnięciem ręki) i nie powinno się oglądać za siebie w drodze powrotnej (może to sprowadzić chorobę).
Ponieważ niedziela była chłodna, a nad Wisłą wiał wiatr, przemarznięci ruszyliśmy do kawiarni. Nie oglądając się za siebie, oczywiście :)

sobota, 19 marca 2011

Wieprzowina po mongolsku

Po tygodniu podjadania resztek z weekendu i kupowania w pracy sałatek, nareszcie dopadłam moich garnków i patelni. Szybki przegląd lodówki, małe zakupy w osiedlowym sklepiku i już rozgrzewałam wok...

Dla 3-4 osób potrzeba:

jedna, duża polędwiczka wieprzowa
200g groszku cukrowego lub zielonej fasolki szparagowej
2 średnie cebule
2 cm świeżego imbiru
3 ząbki czosnku
2 łyżki sosu hoisin
2 łyżki oleju sezamowego
3 łyżki sosu sojowego jasnego
50ml sherry (można użyć czystej wódki)
łyżka ziaren sezamu
olej arachidowy

Czosnek przeciskamy przez praskę, dodajemy olej sezamowy, utarty imbir i sos hoisin. W tak przygotowanej marynacie, trzymamy pokrojone w kostkę mięso przez około godzinę.


W tym czasie, na suchej, teflonowej patelni prażymy ziarna sezamu. Gotowe odstawiamy na bok. Groszek cukrowy/fasolkę blanszujemy we wrzącej wodzie przez 4 minuty. Odcedzamy.


W woku rozgrzewamy olej arachidowy i smażymy gorszek/fasolkę razem z cebulą pokrojoną w piórka. Kiedy zmiękną i lekko się zrumienią, przekładamy je do miski i przykrywamy folią aluminiową, żeby nie ostygły.


Teraz w woku smażymy połowę zamarynowanej polędwicy, przedładamy do miski i smażymy drugą połowę. Całość mięsa wkladamy spowrotem do woka i doprawiamy sosem sojowym i sherry.


Mięso przekładamy na duży talerz, obkładamy wcześniej przygotowanmi warzywami. Posypujemy sezamem. Podajemy z chińskim makaronem lub ryżem.



Smacznego!

poniedziałek, 14 marca 2011

Wiosna w kuchni

Zakochałam się w wiosennej kolekcji Duka. Wyobrażam sobie, jak nasza kuchnia wyglądałaby  w takiej kolorowej "kreacji". Ale ponieważ żadna z tych rzeczy nie pasuje do naszych obecnych naczyń, musiałabym mieć całą zastawę i tekstylia... :)

Zdjęcia: dukapolska.com
Kolaż: Serce Karczocha

niedziela, 13 marca 2011

Gulasz korsykański z fusilli grande

Wczoraj gościlismy na kolacji kilka osób. Ponieważ nie miałam wiele czasu na planowanie menu, zakupy i gotowanie, postawiłam na danie jednogarnkowe i samogotujące - gulasz.
Przepis ten mam od wielu lat i jeszcze mnie nie zawiódł. To jest po prostu najlepszy gulasz na świecie.

Dla 8 osób potrzeba:

2 kg wołowiny ekstra
30g suszonych podgrzybków
6 ząbków czosnku
12 dkg boczku
3 cebule
0,5 litra dobrego, czerwonego wytrawnego wina
łyżka mielonego cynamonu
3 liście laurowe
sól pieprz
oliwa z oliwek
2/3 szklanki startego parmezanu
makaron

Zaczynamy od pokrojenia mięsa w dużą kostkę o boku ok. 4cm. Przygotowujemy też czosnek, krojąc go w cienkie słupki (4 ząbki) i boczek w nieco większe kawałki.
Podrzybki zalewamy gorącą wodą i moczymy przez ok 20-30 minut.



Teraz zaczyna się jedyna pracochłonna część przygotowywania tego gulaszu. Każdy kawałek mięsa szpilkujemy kawałkiem boczku i czosnku, a potem doprawiamy solą i pieprzem. Najlepiej, jeśli pokrojony boczek włożymy na 20 minut do zamrażalnika, będzie go łatwiej wcisnąć w mięso.
Ja nie miałam czasu i wołowinę naszpilkowałam tylko czosnkiem, a boczek dorzuciłam luzem, ale warto zadać sobie trud, bo smak mięsa jest wtedy niesamowity.

W bardzo dużym garnku rozgrzewamy oliwę z oliwek i obsmażamy mięso partiami, tak żeby każdy kawałek się zrumienił. Przekładamy na talerz, a do garnka wrzucamy posiekaną cebulę i boczek (jeśli poszliście na łatwiznę, jak ja). Dusimy kilka minut.


Następnie do cebuli i boczku dokładamy spowrotem mięso i od razu dodajemy: osączone podgrzybki (wodę z moczenia grzybów zachowujemy), liście laurowe, sól, cynamon, pozostały czosnek pokrojony w palsterki i całość zalewamy winem. Dusimy przez 30 minut na średnim ogniu, często mieszając, aż odparuje około połowa wina. Wtedy dodajemy wywar w grzybów i jeśli mięso nie jest jeszcze przykryte płynem, uzupełniamy wodą. Przykrywamy garnek.
Gulasz musi się gotować co najmniej 3 godziny na bardzo małym ogniu. Czasem potrzeba 4 godzin, żeby mięso zrobiło się cudownie miękkie. Na 30 minut przed końcem gotowania, zdejmuję pokrywkę garnka i zwiększam lekko płomień, żeby sos trochę odparował i zgęstniał.

Gulasz podajemy z makaronem, posypanym parmezanem. Ja wybrałam fussili grande, który pięknie pasował do dużych kawałków mięsa.


Przepraszam za zdjęcie robione w pośpiechu, ale musiałam szybko podawać, bo goście byli głodni!

środa, 9 marca 2011

Nowe akcesoria

Odwiedził nas dzisiaj podróżnik, który wrócił z wycieczki do Australii. A ponieważ jest stałym czytelnikiem bloga, przywiózł dary z myślą o Sercu Karczocha. Steki i naleśniki będą się przewracaly same :)

wtorek, 8 marca 2011

Lunch 3 - polędwiczki w sosie prawdziwkowym

Dzisiaj szybki post, bo mam bardzo mało czasu. Wczoraj też byłam zabiegana i zrobiłam mało zdjęć, gotując, ale przepis jest prosty.

Dla 2 osób:

mała polędwiczka wieprzowa
garść mrożonych lub suszonych prawdziwków
1 szalotka
kubek śmietany 18%
100 ml białego wina
pieprz, sól
jeden fenkuł włoski
sok z połówki cytryny
oliwa z oliwek



Na patelni rozgrzewamy 3 łyżki oliwy i smażymy, pokrojoną na centymetrowe plastry, polędwiczkę z obu stron, aż się zrumieni.
Na drugiej patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy i possmażamy chwilę drobno posiekaną szalotkę. Wrzucamy grzyby (jesli suszone, trzeba je wcześniej namoczyć) i smażymy około 10 minut na średnio ogniu. Doprawiamy solą i pieprzem i zalewamy winem. Kiedy trochę odparuje, dodajemy śmietanę i całość dusimy przez 3 minuty na bardzo małym ogniu.

Do polędwiczek zrobiłam bardzo prostą surówkę z fenkuła. Posiekaną bulwę skropiłam sokiem z cytryny, oliwą, posoliłam i doprawiłam pieprzem.
Lunch był znakomity!

Gotowy obiad, spakowany do pracy.

poniedziałek, 7 marca 2011

Lunch 2 - kurczak teriyaki

Dzisiejszy lunch jest bardzo prosty i szybki w przygotowaniu, ale potrzebne są bardziej wyszukane składniki, niż ziemniaki i śmietana.

Dla 2 osób:

1 filet z piersi kurczaka
torebka ryżu jaśminowego
suszone glony wakame
sos teriyaki
jasny sos sojowy
ocet ryżowy
olej sezamowy
olej arachidowy
biały sezam
szczypta soli


Pierś kroję wzdłuż na 7-8 plasterków, które marynuję w kilku łyżkach sosu sojowego przez 5 minut. W tym czasie wstawiam ryż do gotowania w osolonym wrzątku (zgodnie z instrukcją na opakowaniu).

Kurczak marynuje się 5 minut.

Kawałki kurczaka nadziewam, jak wstążki na patyczki do szaszłyków i smażę na patelni grilowej (może być zwykła, ale będą bardziej przywierały).



Następnie, przekładam szaszłyczki do drugiej patelnii, gdzie podgrzałam 100ml sosu teriyaki z łyżką sosu sojowego. Duszę kurczaka 2-3 minuty z każdej strony. Sos apetycznie oblepi mięso.


W czasie, gdy kurczak się griluje, namaczam w zimnje wodzie glony wakame (do kupienia w sklepach z żywnością z różnych stron świata). Po kilku minutach osączam je na sicie i siekam byle jak.
Z jednej łyżki sosu sojowego, łyżki octu ryżowego i jednej łyżki oleju sezamowego przygotowuję dressing, którym polewam glony. Dodaję jeszcze trochę sezamu i sałatka gotowa.


A tak wygląda dzisiejszy obiad. Z tą różnicą, że zajadać go będę z plastikowego pudełka na lunch. Se la vie.

piątek, 4 marca 2011

Lunch 1 - zapiekanka ziemniaczana

Od wtorku chodzę do nowej pracy. Czas wolny skurczył się do minimum, przez co i gotowanie musiało zostać przeorganizowane. Teraz, co wieczór przygotowuję sobie lunch na następny dzień, bo choć do biura przychodzą panowie z kanapkami, lunchami, sushi, a okolica obfituje w bary i sklepiki, to wolę domowe. Lubię wiedzieć, co jem.

Postanowiłam więc, pokazać Wam moje zabierane do pracy obiady i przez następny tydzień, to będzie tematem moich postów. Przepisy i składniki nie będą może zbyt wyszukane, ale kto ma czas przygotowywać boeuf bourguignon na lunch? Może, jak zatrudnię osobistego kucharza :)

Dzisiejszy mój lunch to zapiekanka ziemniaczana ze szpinakiem.

Użyłam:

0,5 kg ziemniaków
szpinak (może być mrożony)
0.5 l mleka
mąka
50g startego parmezanu
gałka muszkatołowa
sól i pieprz
masło

Ziemniaki obrałam i gotowałam przez 10 minut. Kiedy wystygły, pokroiłam je na cienkie plasterki. Szpinak rozmroziłam i odcisnęłam na sicie. W wysmarowanym masłem naczniu żaroodpornym ułożyłam warstwę ziemniaków, doprawiłam solą i pieprzem. Na nich ułożyłam wastwę szpinaku, którą przykryłam kolejną warstwą ziemniaków.
Całość polałam sosem beszamelowym (masło, mąka, mleko, gałka muszkatołowa, sól) i posypałam parmezanem.
Zapiekałam przez 45 min. w temperaturze 180*C.





Taką zapiekankę dzielę na trzy porcje. Jedną zabieram do pracy, drugą zje P., a trzecią zamrożę na czarną godzinę.


czwartek, 3 marca 2011

Tłusty czwartek

Pączka jem raz w roku - w Tłusty Czwartek. Nie umiem ich piec, a moja przyjaciółka, która pączki uwielbia i czasami częstowała mnie różnymi ich odmianami (z ajerkoniakiem, czekoladą...) wyprowadziła się z Warszawy. Szoda, ale przynajmniej nie ulegam pączkowym pokusom.

Dzisiaj jednak, moje drugie śniadanie wyglądało tak:


A Wy, ile zjedliście dziś pączków?