poniedziałek, 12 listopada 2012

Eko kostka

W skutek małego kuchennego kataklizmu, straciłam wszystkie przyprawy, a właściwie całą zawartość szuflady przyprawowo-budyniowo-proszkowo-bakaliowej.
Przy okazji pozbyłam się dawno przeterminowanych kostek rosołowych Knorr, nafaszerowanych całą tablicą Mendelejewa. Można je było uznać za skamieliny, ponieważ od dłuższego czasu, kiedy nie mam czasu albo ochoty robić własnego wywaru, używam ekologicznych kostek BioBaza. Nie zawierają żadnych sztucznych konserwantów, czy podejrzanych 'E', występują w kilku wersjach - warzywnej, wołowej, drobiowej, z obniżoną zawartością soli. Kosztują 3,99 lub 4,99, więc to nie wygórowana cena za 6 kostek zdrowego rosołku.
Ja kupuję BioBazy w sieci Piccola Italia, ale widziałam je też w innych miejscach i w sklepach internetowych.
 
Polecam. W końcu "co nie knorr, to nie knorr" ;)

niedziela, 4 listopada 2012

Dynia na halloween

W tym roku nie organizowaliśmy halloween party u nas w domu, ale przygotowywałam dynię na konkurs w zaprzyjaźnionym centrum nurkowym. Oto efekty:



 
Moby dick nie zdobył głównej nagrody, ale był wdzięcznym lampionem :)

piątek, 21 września 2012

Zazie Bistro

Według Wikipedii, bistro to niewielki, często zajmujący narożny budynek lokal gastronomiczny w Paryżu, który jest specyficzną kombinacją restauracji z barem i kawiarnią. W bistrach panuje luźniejsza niż w poważnych restauracjach atmosfera, stoliki często wystawione są na sąsiadujący chodnik, a dania serwowane są szybko, również przy barze.
 
Zdarzają się jednak bistra w innych częściach świata, a jedno, i to całkiem niezłe, znaleźć można na krakowskim Kazimierzu.
Zazwyczaj omijam restauracje usytuowane na obleganych przez turystów ulicach. Uciekając przed pretensjonalnymi lokalami na Rynku Głównym, trafiłam na ulicę Józefa. Powiecie, z deszczu pod rynnę... Tak, ale Zazie bistro jest tu wyjątkiem od reguły.
 
Niewielki lokal zajmuje róg budynku pod numerem 34. Mała sala na parterze i kilka stolików w podziemiach sprawia, że niełatwo znaleźć tu wolne miejsce. Bistro wypełnione jest gośćmi po brzegi. Dobrze jest zrobić rezerwację, ale jeśli uzbroicie się w odrobinę cierpliwości, miła obsługa znajdzie Wam miejsce przy barze. Tam również można zjeść posiłek lub zaczekać na stolik. A czekać warto!
 
 
Karta nie za duża, nie za mała, a w sam raz. Kilka przystawek, kilka sałat, podobna ilość dań głównych, bagietek i zapiekanek. Grasica, suflet, mule... Francuskie klasyki podane smacznie, prosto, elegancko, ale bez zadęcia.
 
W Zazie próbowaliśmy foie gras z kaszanką na chrupiącej grzance (21zł) - mój faworyt, grasicę cielęcą z sałatką (18,5zł), mule w sosie winno-śmietanowym z domowymi frytkami (28zł) i wołowinę po burgundzku z ziemniakami gratin (26zł). Wszystkie dania były znakomite, nieprzekombinowane, mimo pozornie wyszukanych składników. Było tak smacznie, że jeszcze tego samego weekendu wróciliśmy do Zazie Bistro.

Foie gras
 
Grasica
 
Mule + frytki

Wołowina
 
Po tak dobrym obiedzie jeszcze bardziej doceniliśmy uroki Krakowa. Wrześniowe słońce, miłe towarzystwo, ciekawe miejsca - to był udany weekend.
 
 

wtorek, 18 września 2012

Zagadka

Czosnek ekologiczny i z hipermarketu. Który jest który? :)

środa, 5 września 2012

Wszyscy będziemy wegetarianami?

Interesujący artykuł zamieścił 26 sierpnia na swojej stronie brytyjski The Guardian. Autor przytacza w nim najnowsze badania naukowców zajmujących się zasobami wody. Według ich raportu, do roku 2050 wszyscy mieszkańcy ziemi będą musieli zrezygnować prawie całkowicie z jedzenia mięsa. W tym czasie, dostępna ilość wody pitnej pozwoli na produkcję mięsa pokrywającą jedynie 5% naszego zapotrzebowania kalorycznego. Dieta wegetariańska stanie się odpowiedzią na kryzysową sytuację, ponieważ do produkcji bezmięsnego jedzenia zużywa się do 10 razy mniej wody.
 
To dość przerażająca perspektywa dla wszystkich miłośników steków, do których i ja się zaliczam... Jest jednak jeszcze trochę czasu na poszukiwanie alternatywy dla zrazików, pieczeni, udek i sznycli. Sojowe pseudokotlety to marny substytut. Ale kuchnia śródziemnomorska, chińska, japońska oferują mnóstwo inspiracji. Pasta z oliwą, czosnkiem i chilli? Caponata z pieczonych bakłażanów, cebuli i oliwek? Może nie będzie tak źle :)
Już od dawna staram się, żeby chociaż dwa z naszych obiadów w tygodniu były bezmięsne - dla zdrowia i oszczędności, bo ekologiczne mięso jest droższe. Wcale nie jest to przykre i trudne. Pomocne okazują się książki kulinarne, takie jak ta wspaniała księga wydawnictwa Phaidon.
A więc jutro zjemy na obiad makaron z pieczoną dynią, szpinakiem i ricottą, a w weekend może steki :)
 
Co sądzicie o doniesieniach naukowców? Czy łatwo porzucilibyście dietę mięsożerców? 
 

wtorek, 4 września 2012

Pierwsze słoiki w spiżarni

W weekend odwiedzili nas Przyjaciele z Białegostoku. Dzięki wizycie, podczas której solidnie wymasowaliśmy śmiechem brzuchy, staliśmy się również bogatsi o dwa słoiki marynowanych grzybów.
Te opieńki i podgrzybki jeszcze kilka dni temu rosły w lesie, a dziś oklejone przeze mnie etykietami od Mamy, czekają na odpowiednią do degustacji okazję.
 
Dziękuję jeszcze raz grzybiarzom i kucharce, która je przygotowała!
 
 

poniedziałek, 3 września 2012

Moussaka z cukinii i wołowiny

Pogoda nie daje powodów do narzekania, słońce grzeje mocno, więc moja cukiniowa moussaka komponuje się idealnie z letnią aurą za oknem.
Jakiś czas temu dostaliśmy w prezencie sporo ekologicznej cukinii, z której robiłam placuszki, surówki, a ostatnie trzy sztuki powędrowały do moussaki. Tradycyjnie do przyrządzenia tego dania używa się bakłażana, ale to jest wersja alternatywna i równie smaczna.
 
 
Na porcję dla 4 osób:
 
3-4 duże cukinie
600g chudej mielonej wołowiny
puszka pomidorów
przecier pomidorowy
szklanka wina
cebula
2 ząbki czosnku
oregano
natka pietruszki
oliwa z oliwek
masło
2 łyżki mąki
300 ml mleka 2%
300g żółtego sera o wyrazistym smaku
gałka muszkatołowa
sól, pieprz

Zaczynamy od zeszklenia na maśle posiekanej cebuli i czosnku. Najlepiej robić to na bardzo głębokiej patelni lub w dużym garnku, bo po chwili do cebulki dodajemy mielone mięso, solimy, pieprzymy i smażymy na dużym ogniu.

Najpiękniejszy zapach w kuchni - cebula na maśle...
 
Kiedy mięso trochę się zrumieni, dodajemy szklankę wina (ja miałam zamrożoną porcję), puszkę pomidorów w kawałkach, łyżkę przecieru pomidorowego, posiekaną natkę i szczodrą ilość oregano. Całość dusimy pod przykryciem na małym ogniu przez 30-40 minut.

Aromatyczna para pokryła obiektyw aparatu.


 
Kiedy mięsny sos nabiera charakteru, pora na cukinię. Można po prostu uzmażyć ja na patelni i osączyć z tłuszczu na papierowym ręczniku, ale jeśli Wasz piekarnik wyposażony jest w funkcję grilowania, warto pokrojoną w centymetrowe plastry cukinię ugrilować. Pieczemy tak dlugo, aż zacznie się lekko brązowić.
 
 
Teraz pora na beszamel. W rondlu rozpuszczamy 30 dkg masła i dodając 2 łyżki mąki, robimy zasmażkę. Trzeba mieszać szybko i nie smażyć zbyt długo, żeby nie nabrała przypalonego aromatu. Gotową zasmażkę zalewamy powoli mlekiem, cały czas energicznie mieszając. Zmniejszamy temperaturę palnika i mieszając powoli podgrzewamy, aż sos zacznie gęstnieć. Doprawiamy wtedy solą, szczyptą gałki muszkatołowej i dodajemy starty żółty ser (150-200g).
 

Mieszam energicznie drewnianą łyżką
 
Czynności finałowe - łączenie poszczególnych elementów. W natłuszczonym masłem naczyniu układamy warstwę cukinii, którą przykrywamy cienką warstwą sosu mięsnego, ją z kolei pokrywamy cukinią, drugą warstwą sosu i wykańczamy wszystko resztą cukinii. Przekładaniec zalewamy sosem beszamelowym i posypujemy resztą sera.
 



 
Moussakę pieczemy około 40 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Najlepiej kontrolować danie, co kilkanaście minut, żeby ser się nie przypalił.
 
 
Uff... dużo pracy! Ale mlaskanie przy stole i prośby o dokładkę wynagrodzą trud :)


 
 

sobota, 25 sierpnia 2012

Na straganie w dzień targowy...

Poranny deszcz nie powstrzymał mnie przed wyprawą na targowisko przy Halach Banacha. Choć same hale są przebudowywane, zieleniak funkcjonuje normalnie na parkingu nieopodal budowy.
 
Z powodu deszczu na targowisku królowały parasole, kalosze, i nakrycia głowy z toreb foliowych - praktyczne i zawsze modne ;)
 
Dotarłam na targ zbyt późno, bo po borowikach, które były głównym celem wyprawy, pozostały tylko brudne skrzynki na straganach. Kupiłam za to pierwszą w tym roku dynię.

 

środa, 22 sierpnia 2012

Tajine/tagine/tadżin

Uroda tego garnka skłania mnie do zainteresowania się kuchnią marokańską...

Naczynie Le Creuset

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Emalia w kuchni

Wiecie, że dział gospodarstwa domowego w TK Maxx to moje małe uzależnienie. Staram się tam zaglądać jak najrzadzej, bo zaczyna nam brakować miejsca w szafkach kuchennych.
Rezultat dzisiejszej wizyty, to trzy garnuszki Riess z linii Bunte Party - rondelek, mała patelnia i brytfanna. Marzyłam o nich od dawna!






W emaliowanych naczyniach Riess gotuje się wygodnie i szybko, ponieważ stal, z której są wykonane bardzo dobrze przewodzi ciepło. Emalia zaś zabezpiecza naczynia przed korozją i sprawia, że przygotowane posiłki są bezpieczne dla zdrowia. Według producenta porcelanowa emalia ma również właściwości bakteriobójcze. Nie bez znaczenia (przynajmniej dla mnie) jest też fakt, że garnki Riess wykonane są wyłącznie z przyjaznych środowisku materiałów.

Linia Bunte Party jest duża, więc chyba muszę wygospodarowac więcej miejsca w szafkach... :)

niedziela, 12 sierpnia 2012

Steki i surówka z cukinii

Weekendy są po to, żeby odpocząć i sprawić sobie trochę przyjemności, prawda? Nieskomplikowany, ale treściwy, smaczny obiad to jest to! Podstawą tego posiłku jest dobrej jakości mięso. Te steki rib eye z wołowiny angus pochodzą z Beskidzkiego Wypasu, o którym pisałam już wcześniej. Miłośnikom mięsa polecam ten sklep na warszawskim bazarze przy Polnej.

Ale choć mięso gra główną rolę w tym daniu, równie ważne są dodatki - surówka z cukinii i ziemniaczane puree z rozmarynem.

Składniki dla 2 osób:
2 steki (w tym przypadku duże 400 gramowe steki rib eye)
masło klarowane
ziemniaki
masło
mleko
cukinia
oliwa z oliwek
ocet balsamiczny
sól, pieprz

Są dwie szkoły przyrządzania steków - jedni doprawiają mięso przed smażeniem, drudzy po. Nie umiem zdecydować, która jest lepsza/właściwa, ale tym razem przyprawiłam steki chwilę przed położeniem ich na patelni.



Tak grubo pokrojone mięso (około 3 cm) smażymy 3 minuty z każdej strony (ekspert doradził mi smażyć minutę, odwrócić mięso, smażyć miutę, a potem powtórzyć to smażąc po dwie minuty z każdje strony). Po tym czasie przykrywamy patelnię i trzymamy mięso w cieple przez około 3 minuty. Dzięki temu uzyskamy średnio wysmażone steki.


W czasie, gdy mięso dochodzi pod przykryciem, przygotowujemy surówkę z cukinii. Umyte warzywo tniemy nożykiem do obierania warzyw na cienkie paski. Surowa cukinia ma delikatny smak, który wystarczy podkreślić solą, pieprzem i odrobiną oliwy z oliwek z octem balsamicznym.



Puree ziemniaczane przygotowałam według klasycznego przepisu, mieszając ugotowane ziemniaki z masłem i mlekiem, ale podkręciłam jego smak szczyptą posiekanego świeżego rozmarynu.

Całe danie tak prezentowało się na talerzu:



Smacznego!

środa, 8 sierpnia 2012

Ciasto szwedzkie, czyli placek idealny

Jeśli szukacie ciasta-bazy do robienia placków owocowych, to ten przepis jest dla Was.
Nie pamiętam już skąd wziął się w naszej rodzinie, ale pieczony był niezliczoną ilość razy w różnych wariantach smakowych. Latem wrzucam do niego jagody, truskawki, rabarbar; jesienią - jabłka, orzechy; zimą - wszystkie zamrożone owoce. Nazwaliśmy to ciasto szwedzkim, ale nie pytajcie dlaczego! Zawiła rodzinna historia :)

Prezentowana dziś wersja jagodowa jest jedną z moich ulubionych.
Należy przygotować:

1/2 kostki masła
szklankę cukru
3 jajka
125 ml gęstej śmietany 18%
ekstrakt waniliowy (łyżeczka)
2 szklanki mąki
2 pełne łyżeczki proszku do pieczenia
cukkier puder

W średnim garnku topimy masło z cukrem. Zdejmujemy garnek z ognia. Do masła z cukrem dodajemy śmietanę i jajka, i energicze mieszamy, żeby śmietana się nie zważyła, a jajka nie ścięły. Musi powstać dosyć jednolita, rzadka masa, do której dodajemy ekstrakt waniliowy i produkty suche - mąkę i proszek do pieczenia.




Po dokładnym wymieszaniu (rózga dobrze się sprawdza) wszystkich składników, czas na jagody. Dodajemy je do masy, mieszając delikatnie, tak aby się nie porozgniatały.



Ciasto wlewamy do natłuszczonej i wyłożonej papierem do wypieków formy. Pieczemy około godziny w temperaturze 180*C. Trzeba jednak sprawdzać, co kilkanaście minut, czy ciasto nie rumieni się za bardzo - zmniejszcie wtedy temperaturę do 160* na ostatnie 20 minut pieczenia.

Kocham w tym cieście jego wspaniały smak, wilgotność, to że robi się w jednym garnku i że nie zajmuje to wiele czasu, pasuje do prawie każdego owocu. Jest po prostu idealne :)
Mój wypiek  ozdobiłam lukrem klasycznym (cukier puder + woda), a do drugiego dodałam trochę rozgniecionych jagód, dzięki czemu mogłam stwożyć dzieło w stylu Jacksona Pollocka...




Szybko znikało i nie zdążyłam sfotografować go w deserowej stylizacji. Tylko pakowany na drogę kawałek udało mi się uchwycić.


Upieczcie ciasto szwedzkie i dajcie mi znać, jakich użyliście owoców, i czy Wam smakowało,  oczywiście :)