czwartek, 23 lutego 2012

Zimowe wakacje

Zdjęcie: Heather Leah Kennedy

Jestem taka zmęczona, że myślę prawie wyłącznie o spaniu. Na szczęście, jutro po południu wyruszamy na nasze zimowe wakacje do Włoch. Zamierzam leniuchować, jeść dobre rzeczy i nadrobić książkowe zaległości. A w przerwach pojeździć na snowboardzie ;)
A więc do przeczytania!

poniedziałek, 20 lutego 2012

Co z tym Chińczykiem?


Czy to tylko moje spostrzeżenie, czy nie ma już w Polsce dobrej chińszczyzny? Ostatnio podjęłam kilka prób, testując warszawskie restauracje, ale wszystkie skończyły się fiaskiem. 
China Town w Alejach Jerozolimskich - ogromna karta dań, z których większość jest nie do odróżnienia, a wszystkie przeciętne. Bliss na Mariensztacie - zachęcające wnętrze, miła obsługa, a dania nijakie i odgrzewane w mikrofali (sygnał kuchenki mikrofalowej dociera z kuchni na salę i wybija rytm uwijającym się kelnerom).


Wracam więc wspomnieniami do czasów dzieciństwa i Złotej Kaczki na ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Czy to czas wyidealizował tamten smak smażonego z jajkiem i groszkiem ryżu? Czy brak kulinarnego obycia sprawił, że pierożki z pikantnym mięsnym nadzieniem smakowały egzotycznie i wyśmienicie?

Ciekawe, że stosunkowo łatwo trafić do znakomitej restauracji japońskiej, tajskiej, indonezyjskiej, ale o dobrego 'chińczyka' bardzo trudno. Rozgrzewam więc mój wok...

wtorek, 7 lutego 2012

Niedzielny obiad w Stajni

Na Ursynowie, nieopodal nowoczesnych stajni należących do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, funkcjonuje urocza restauracja z kuchnią polską. Dawniej budynek ten należał do majątku rodziny Branickich i w Stajni można poczuć się jak w wehikule czasu. Wybraliśmy się tam po raz pierwszy w minioną niedzielę.

Powitała nas otwarta brama i proste, gustownie urządzone wnętrze, pełne siodeł i małych dzieł sztuki, inspirowanych końmi. Miła obsługa podała niezbyt rozbudowane, ale ciekawe menu, z którego każdy na pewno wybierze coś dla siebie.

My zdecydowaliśmy się na boczek gotowany z dodatkami i rosół. Zimna przystawka była bardzo dobra i zaostrzyła mój apetyt, a rosół smakował jak domowy.



Danie główne - pieczeń cielęca w sosie - przeniosło mnie do rodzinnego domu. Pyszny sos, delikatne mięso - wydawało mi się, że tylko moja Mama zna sposób na ten doskonały smak, ale szef kuchni Stajni, chyba jej go wyradł!
P. jadł polędwicę wołową na grzance, przez którą wpadłam w małą obsesję. Mięso było bardzo dobre, ale grzanka stanowiła jego wspaniałe dopełnienie. Była znakomicie przyrządzona, w chrupiącej panierce. Bardzo chciałabym odtworzyć to danie w mojej kuchni.



Wszystko, czego próbowaliśmy w Stajni było nieskomplikowane i bardzo dobre. Za posiłek dla dwóch osób, razem z napojami zapłacilismy 150 zł, co może nie jest najmniejszą kwotą, ale jedzenie w Stajni oraz obsługa restauracji zasługują na godziwe wynagrodzenie. Właśnie tak powinien smakować niedzielny obiad.



niedziela, 5 lutego 2012

Lekki tort czekoladowy z mango

W tym tygodniu świętowaliśmy urodziny P. Z tej okazji upiekłam lekki tort biszkoptowy, który był znakomitym deserem po obfitej kolacji z przyjaciółmi.
Ponieważ przyjmowaliśmy większą grupę gości, tort zrobiłam z 2 biszkoptów, ale można upiec tylko jeden i zrobić mniejsze ciasto. Przepis podaję na jeden biszkopt. Aby zrobić większy, należy podwoić składniki.

5 jajek
3/4 szklanki cukru
1/2 szklanki mąki (np Szymanowskiej)
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki kakao
0,5 litra śmietany kremówki
2 dojrzałe owoce mango
3-4 łyżki cukru pudru

Białka ubijamy na sztywną pianę, stopniowo dodając cukier. Kiedy będą gotowe, dodajemy żółtka.
Mąkę, proszek do pieczenia i kakao przesiewamy przez sito i dodajemy do masy jajecznej, mieszając delikatnie.


Biszkopt pieczemy w formie wyłożonej papierem do wypieków i wysmarowanej masłem przez około 30-40 minut, w piekarniku nagrzanym do 190 stopni.


Świeży biszkopt trudno przekroić, resztę pracy najlepiej więc wykonać następnego dnia.

Dzielimy ciasto na dwie równe połowy. Nie trzeba ich nasączać, ale ja skropiłam lekko brzegi sokiem brzoskwiniowym.
Śmietanę ubijamy z cukrem pudrem - nie może być zbyt słodka, bo ciasto ma być lekkie i świeże. Mango obieramy i kroimy na małe kawałeczki.


Każdą warstwę ciasta smarujemy ubitą śmietaną i układamy na niej mango. Przykrywamy biszkoptem i powtarzamy wszystkie czynności.


Resztą śmietany pokrywamy niedbale ciasto z zewnątrz. Najlepiej robić to na talerzu/tacy, na której będziemy serwować tort, bo przeniesienie gotowego deseru jest trudne i ryzykowne. Ja używam pasków papieru śniadaniowego, które układam na brzagach talerza, a po skończeniu pracy, usuwam delikatnie, dzięki czemu talerz jest czysty.


Śmietanę wygładzamy dużym płaskim nożem i dekorujemy wedle uznania. Ja posypałam tort skórką otartą z jednej limonki.
Był tak dobry, że nie zdążyłam go dobrze sfotografować!