wtorek, 24 lipca 2012

Steki z polędwicy z Beskidzkiego wypasu

Pomysł na nasz niedzielny obiad pochodzi z książki Donny Hay, o której już wspominałam.
Kluczem do sukcesu jest dobre mięso, które niełatwo kupić. Pocztą pantoflową dowiedziałam się o stoisku na bazarze przy Polnej. Już sama nazwa - Beskidzki wypas - mówi wiele o asortymencie tego sklepu. Przemiły właściciel nie tylko zna się na mięsie, ale już po krótkiej rozmowie zorientujemy się, że umie on również zrobić dobry użytek z garnków i patelni. O Beskidzkim wypasie poczytać możecie na profilu firmy na Facebook'u, a poniżej o moich stekach z polędwicy hereford.

Dla 4 osób:
4 steki z polędwicy (około 3-centymetrowej grubości)
kilka cienkich plastrów pancetty lub boczku
ciasto francuskie
4 średnie pieczarki
jeden średni por
tymianek
klarowane masło
sól, pieprz




Za radą właściciela Beskidzkiego wypasu, w sobotę wieczorem doprawiłam mięso solą i pieprzem. Tak czekało w lodówce do niedzielnego popołudnia, kiedy to owinęłam boki steków pancettą i związałam kuchennym sznurkiem.


Z ciasta francuskiego wykroiłam cztery kwadraty o bokun 12 cm. Na każdym kawałku ułożyłam pieczarkę i kilka trochę pora. Całość posmarowałam roztopionym masłem, doprawiłam szczyptą soli i tymianku. Piekłam przez 20 minut w piekarniku nagrzanym do 180*C.




Steki smażyłam na klarowanym maśle 2 minuty z każdej strony, a potem dusiłam przez 3 minuty pod przykryciem na bardzo małym ogniu.
A taki był efekt końcowy. Zabrakło jedynie jakiegoś aromatycznego sosu. Dodam go następnym razem.


Post z zagadką - rozwiązanie

Wczorajsza zagadka okazała się łatwa dla miłośników gotowania. Zbyt łatwa! :)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Post z zagadką


Co to może być...?

piątek, 20 lipca 2012

Słoiki będą w tym roku ładne

Te śliczne etykiety, to prezent od mojej Mamy. Czekają na pierwsze letnie przetwory, które niebawem zapełnią półki w naszym schowku-spiżarni.

czwartek, 19 lipca 2012

Kalafior duszony w całości

W tym przepisie autorstwa Jamie Oliver'a kalafior gotuje się w całości, częściowo zanurzony w sosie, a częściowo na aromatycznej parze.
To danie sprawi, że na nowo odkryjecie poczciwego kalafiora.

Dla 2 osób potrzeba:
1 niedużego kalafiora
puszki pomidorów
szklanki wina
1 dużej cebuli
5 ząbków czosnku
2 listków laurowych
garści czarnych oliwek
gałązki rozmarynku (lub szczypty suszonego)
kilku gałązek tymianku i majeranku (lub po dużej szczypcie suszonych)
soli, pieprzu
płaskiej łyżeczki cukru
oliwy z oliwek

W garnku, o średnicy większej o kilka centymetrów niż kalafior, rozgrzewamy oliwę. Smażymy na niej cebulę i czosnek, aż zrobią się szkliste. Wrzucamy oliwki i zioła, a po chwili zalewamy całość szklanką wina.




Kiedy połowa wina odparuje, wlewamy pomidory, doprawiamy solą, pieprzem i zanużamy w sosie kalafiora (obranego z liści).
Jeśli garnek, kalafior i sos są w odpowiednich proporcjach, warzywo powinno być zanużone w pomidorach do połowy. Jeśli płynu jest za mało, dodajcie jeszcze trochę wina.




Kalafiora gotujemy około 40-50 minut pod przykryciem, sprawdzając co jakiś czas widelcem, czy jest już dobry.

Serwujemy gorący, polany sosem, z kawałkiem bagietki i kieliszkiem wina... Smacznego!







środa, 18 lipca 2012

Cibo genuino

Koniec wakacji, koniec obijania się. Pora zabrać się do pracy, także w kuchni, bo trwa cudowna pora obfitości.
Z kulinarnego marazmu wybudziła mnie książka Tracey Lawson W miasteczku długowieczności. Rok na włoskim stole. Na pierwszy rzut oka kolejna pochwała włoskiego stylu życia i gotowania, ale po kilkunastu stronach nie można się już oderwać od sugestywnych opisów kuchni i życia mieszkańców Campodimele. Pozwolę sobie na mały cytat:
Cibo genuino. Choć w przekładzie to po prostu "prawdziwe jedzenie", jestem przekonana, że owe dwa słowa nie oddają nawet w małej części tego, co cibo genuino oznacza dla mieszkańców Campodimele.
Ponieważ cibo genuino to cała filozofia - stosunek do produktów, które powinny być sadzone, zbierane, przygotowywane i podawane z szacunkiem dla każdego ogniwa łańcucha - ziemi, samego produktu, ludzi go spożywajacych oraz szerzej - środowiska.

Rośliny powinny być uprawiane bez żadnej ingerencji chemicznej, zbierane w odpowiednim czasie, zjadane w miejscu pochodzenia, świeże i przygotowane w prosty sposób. Najlepiej też jeść je w sezonie, gdy dojrzewają, a poza nim - by pozostały cibo genuino - stosować jedynie naturalne metody przechowywania - konserwowanie solą, cukrem, oliwą lub octem, zamrażanie, robienie przetworów domowych (...)
 No to do dzieła! :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rok temu: Coq au vin