Lektura sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób ja zainteresowałam się gotowaniem? Wróciły wspomnienia...
Dawno dawno temu, kiedy miałam może nie więcej niż 10 lat, bardzo chciałam ugotować kisiel jagodowy dla siebie i młodszej Siostry. Mamy nie było w domu, a pudełko z wymarzonym deserem znajdowało się wysoko w szafce kuchennej. Próba sięgnięcia po kisiel skończyła się upadkiem z krzesła, któremu rozjechały się nogi...
Druga scena: mamy mniej więcej tyle samo lat i rozpuszczamy sobie czekoladę w garnuszku, żeby maczać w niej biszkopty. Garnek z czekoladą w kostkach postawiony na pełnym gazie przypala się i wyrzucamy go razem z łyżką do śmieci. Mama nie jest szczęśliwa...
Kilka lat później przygotowywałam obiad dla siebie i Siostry. Wstąpiła we mnie wena twórcza i zamiast podać brokuły jako dodatek, zmieliłam je na papkę i zaserwowałam jako sos do makaronu. Siostra obiadu nie zjadła.
Przełomowym momentem było pojawienie się w naszym domu holenderskiej książki kucharskiej Cooking with Boers. Napisana w trzech językach, prezentująca dania, których nigdy wcześniej nie widziałam, pobudzała moją wyobraźnię. Tłumacząc przepis ze słownikiem w ręce, ugotowałam makaron z kalafiorem po kantońsku. Był przepyszny i na stałe wszedł do naszego menu.
Od tamtej pory gotowanie fascynuje mnie, jako sposób jednoczenia rodziny i przyjaciół przy stole, jako nietrwała sztuka i hobby, które można bez końca doskonalić. Czytam o jedzeniu, oglądam programy kulinarne i ciągle eksperymentuję w mojej kuchni, ale kisielu jagodowego już nigdy nie odważyłam się ugotować... :)
1 komentarz:
ten makaron z kalafiorem... pamiętam. w moim życiu to też było przełomowe danie :)
Prześlij komentarz