wtorek, 5 lipca 2011

Czy kuchnia chińska jest eko?



Kilka dni temu robiliśmy zakupy w małym sklepie z delikatesami regionalnymi. Oprócz doskonałej wątrobianki, szynki i ogórków małosolnych, skusiliśmy się na ser owczy rodem z Korsyki. Był tak pyszny (sprzedawczyni pozwoliła nam spróbować przed podjęciem decyzji), że nawet wysoka cena nas nie odstraszyła. Jednak P. zauważył słusznie, że to dziwne kupować ser, który przybył z daleka, podczas gdy tyle owiec w Polsce.

Zaczęłam się zastanawiać, ile takich rzeczy mamy w kuchni - produktów, które przyjechały z daleka, wypierając lokalną produkcję i powodując znaczne zanieczyszczenia środowiska (długi, wieloetapowy transport, energia zużyta na chłodzenie, opakowania)? Pesto, parmezan, oliwa z oliwek, makarony z semoliny durum... Nie mówiąc o całej gamie przypraw i dodatków kuchni azjatyckiej: olej sezamowy, sosy sojowe, sos ostrygowy, pasta tamaryndowa....
Mimo, że wiele z nich produkowane jest tradycyjnymi metodami i/lub posiada ekologiczne certyfikaty, transportowane wiele mil, przyczyniają się do degradacji środowiska naturalnego. 

Dylematu - eko czy egzotycznie, nie da się łatwo rozstrzygnąć. Tak, jak niełatwo znaleźć zastępstwo dla parmezanu. Ale warto, moim zdaniem, zastanowić się podczas zakupów nad pochodzeniem produktu, wybrać polski czosnek zamiast chińskiego, jajka od kur z ekologicznego chowu, zamiast fermowych, a dobrą oliwę przywieźć z wakacji na Sycylii :)


Brak komentarzy: