sobota, 20 listopada 2010

Jaja benedykta

W weekend, leniwe poranki inspirują mnie do kulinarnych eksperymentów. Jest więcej czasu i jeśli coś się nie uda, mogę przygotować awaryjne kanapki lub ratować się śniadaniem w którejś z miłych kafejek.
Dzisiaj po raz pierwszy robiłam jaja benedykta i udały się fenomenalnie, nie musieliśmy więc ratować się śniadaniem na mieście.

Dla 2 osób potrzebne są:

2 jajka
2 grube kromki chleba pszennego na zakwasie lub angielki
4 plasterki boczku
2 litry wody
40 ml octu

Jajka wbijamy ostrożnie, każde do oddzielnej szklanki. Uważajcie, żeby zachować żółtko w całości. Zagotowujemy wodę w garnku.
W czasie, gdy woda się podgrzewa, smażymy boczek z obu stron. Nie może być twardy, chcemy go tylko zrumienić. Kromki chleba opiekamy w piekarniku aż zrobią się chrupiące.



Do wrzącej wody dodajemy ocet, zmniejszamy gaz i delikatnie wlewamy najpierw jedno, potem drugie jajko. Delikatnie łyżką zagarniamy ścinające się białko, aby jajko miało ładny kształt. Woda i ocet zrobią resztę: białko zamknie żółtko w miękkiej białej otoczce. Gotujemy od 2 do 3 minut w zależności od wielkości jajka.


Na zrumienionych kromkach chleba układamy boczek i po jednym jajku. Sól i pieprz oraz miseczkę z majonezem stawiamy obok, aby każdy doprawił swoje śniadanie wedle gustu.

Smacznego!



Od lat trwają spory o genezę tego dania. Jedna z teorii glosi, że autorem przepisu jest Elias Cornelius Benedict - prominentny bankier i amator żeglugi z Nowego Jorku, który zmarł w 1920 roku. Inną wersję historii jaj benedykta podała w swojej książce Elizabeth David - brytyjska pisarka kulinarna, która przypisuje je kuchni francuskiej. Niezależnie jednak od pochodzenia tego pysznego dania, zaleca się podawać je z sosem holenderskim, który jest doskonały, ale znacznie wydłuża przygotowanie śniadania. Dlatego z powodzeniem zastępuję sos majonezem.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tutaj gdzie jestem jaja benedykta sa zawsze w karcie sniadaniowej każdej porzadnej kafeterii.
Tym niemniej wole nasza tradycyjna jajecznice na masle z szynka !!!
A propos kafeterii , to jesli w karcie jest napisane croissant, to jak nic podadza ci cos kluchowatego jak ten paskudny muffin.
Wtajemniczeni wiedza, ze croissant ukryty jest pod nazwa : danishes i w poltoramilionowym miescie można go dostac w cukierni u jednego Szwajcara.
Krolestwo i pol ksiezniczki za bochenek chleba z piekarni w Manufakturze !!!!!
To co tutaj sprzedaja pod okresleniem "chleb" wola o pomste do nieba !!!