sobota, 13 listopada 2010

Katastrofa

Nie zaglądałam do bloga przez kilka dni. Pierwszy powód to mnóstwo zajęć (niekuchennych i pozadomowych), w tym krótka podróż zagraniczna. Druga przyczyna mojej nieobecności to wstyd. Obiecałam bowiem, że po naszej halloweenowej imprezie zamieszczczę posty z pysznymi przepisami, tymczasem stała się rzecz straszna. Katastrofa.
Byłam tak pochłonięta przygotowaniami do przyjęcia, gotowaniem, sprzątaniem, dekorowaniem i jeszcze dokumentowaniem wszystkiego przy pomocy aparatu fotograficznego, że... nie zauważyłam, że w aparacie nie ma karty! Kiedy wyjęłam ją, żeby wrzucić do Serca Karczocha zdjęcia drinków, została w komputerze... Ocalały tylko zdjęcia dipu pomidorowego, ponieważ robiłam go wcześniej (zamieszczę na blogu). Nie wyobrażacie sobie, jaka jestem rozczarowana. Ale trudno. Będą inne okazje i pyszności do sfotografowania.

Jak wspomniałam, miniony tydzień był szalony. W środę byłam na jeden dzień w Bratysławie, gdzie dotarłam samochodem z Wiednia, gdzie zaniósł mnie samolot. Po południu spowrotem. Bardzo męczące, ale i przyjemne jednocześnie. Uwielbiam lotniska, kosmopolityczną atmosferę, ludzi z różnych zakątków świata, pożegnania i powitania, no i oczywiście - strefy bezcłowe. Lotnisko w Wiedniu nie rozpieszcza pod tym ostatnim względem, ale udało mi się kupić trochę austriackich słodyczy: czekoladki nugatowe tradycyjnej marki Heindl oraz nowość - ręcznie robioną czekoladę Berger o niespotykanych smakach. Ja wybrałam czekoladę mleczną z górskimi ziołami. Takie zakupy to jedna z największych przyjemności podróżowania.

Brak komentarzy: