W ostatni weekend pogoda nie rozpieszczała, ale tydzień temu zainaugurowaliśmy sezon rowerowy. Było tak ładnie, że nie chciało nam się wracać do domu i obiad postanowiliśmy zjeść w sympatycznym barze na ul. Okolskiej - Boston Port.
Jest to miejsce znane i lubiane przez wielu warszawiaków. Malutka restauracja, mieszcząca się w skromnym, ale schludnym baraczku istnieje od 1997 roku i specjalizuje się w daniach z ryb. Odwiedzamy ją od czasu do czasu, bo lubimy niewymuszoną atmosferę lokalu i niezbyt duże, ale urozmaicone menu.
P. zawsze zaczyna od zupy rybnej (12,90 zł) - specjału baru. Bogata, gęsta, kremowa i aromatyczna - może być daniem głównym. Dla mnie jest zbyt sycąca.
Wybrałam więc lekką zupę pomidorowo-rakową (12,90 zł), która przywołała wspomnienia wakacji w Portugalii. Pycha.
Danie główne zawsze trudno mi wybrać, bo uwielbiam piotrosza w masłem ziołowym, kergulenę, przepadam za halibutem. A wszystkie te ryby i wiele innych widnieje w menu Boston Portu. Nasz wybór padł na halibuta (ja) i barwenę (P.) - oba dania po 34,90 zł. Smaczne i świeże. Do tego kieliszek zimnego, australijskiego chardonnay.
Bar przeszedł niedawno mały lifting, zamiast parasoli pojawił się zimowy ogród, przyjmnie zacieniony i przestronny. Pewnie nie raz jeszcze zajrzymy do Boston Portu podczas rowerowych wyciecze i nie tylko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz