poniedziałek, 21 marca 2011

Wiosna!

Dzisiaj upragniony pierwszy dzień wiosny, ale warszawiacy już wczoraj świętowali koniec zimy. Spacerując wzdłuż Wisły, natknęliśmy się na kolorowy korowód ciągnący, w asyście licznych przechodniów, ku rzece. Celem pochodu było utopienie Marzanny.


Bezpieczeństwa uczestników rytuału strzegło kilku policjantów i wyspecjalizowana jednostka wodna. Pilnowano, by nikt nie wpadł do zimnej rzeki, ale nie podjęto próby ratowania Marzanny... :)


Kolorowy mistrz cremonii wygłosił krótkie przemówienie, po którym słomiana Marzanna została wrzucona do rzeki.



W ślad za nią pofrunęły inne, mniejsze kukły.


Bardzo mnie ucieszyło, że nadal kultywuje się ten pogański zwyczaj. Szczególnie w miejskiej scenerii taki rytuał wygląda niezwykle i egzotycznie. Nie dziwi więc spore zainteresowanie gapiów. Ale ze zwyczajem topienia Marzanny, związanych jest, również dzisiaj, wiele przesądów: nie wolno dotknąć płynącej wodą kukły (grozi to uschnięciem ręki) i nie powinno się oglądać za siebie w drodze powrotnej (może to sprowadzić chorobę).
Ponieważ niedziela była chłodna, a nad Wisłą wiał wiatr, przemarznięci ruszyliśmy do kawiarni. Nie oglądając się za siebie, oczywiście :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Generalnie jestem przeciwny przemocy. Wiec palenie i topienie postaci kobiecej nie wywoluje mojego entuzjazmu. :(
Tym niemniej jesli potraktowac ten rytual jako pozbycie sie Smierci lub jakiejs demonicznej postaci reprezentujacej Smierc lub martwote, to mozna to uznac za pewien symbol.
Tylko czy palacy i topiacy Marznne wiedza o tym ?
Ciekawostka. Kosciol probujac walczyc z tym obrzedem probowal zastapic go zrzucaniem z wiezy koscielnej kukly Judasza i paleniem jej oraz wrzucaiem do rzeki.
Na szczescid nieprzyjelo sie to powszechnie, choc gdzieniegdzie podobno to robia.
Pozdrawiam