środa, 19 stycznia 2011

Co by ugotowała Julia?

Po niedzielnej uczcie i torcie makaronowym, brakuje mi weny do gotowania. Szukając inspiracji, czytam nowy numer magazynu Jamiego i oglądam ulubione, smakowite filmy.
Julie i Julia z oskarową, moim zdaniem, rolą Meryl Streep został wspomniany w komentarzach do postu o Chłopcach z ferajny i zgadzam się, że to jeden z najlepszych filmów o miłości, gotowaniu i miłości do gotowania. Poniżej moja ulubiona scena, kiedy Julia Child rozpoczyna naukę w szkole gastronomicznej Madame Brassard.


Widzieliście ten film? Lubicie go tak samo, jak ja?

2 komentarze:

mopswkuchni pisze...

Uwielbiam ten film tak samo jak Meryl Streep i gotowanie! Może boeuf bourguignon albo jakiś omlet - jakoś najbardziej mi się własnie te dwa dania z nią kojarzą http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/?p=586
http://www.youtube.com/watch?v=LWmvfUKwBrg
Pozdrawiam
Ania

Anonimowy pisze...

chyba ważne jest nie tylko co się gotuje ale dla kogo :) a w zasadzie nawet gotowanie nie jest tak istotne. Jest taki film - In The Mood of Love. Główni bohaterowie spotykają się w drodze po noodle. Tak więc nawet zwykły makaron może kreować wyjątkowo romantyczny nastrój. A więc może tym razem jakiś zwykły makaron z dodatkiem czegoś 'od serca'