czwartek, 13 stycznia 2011

Czekoladowy drań

Ok, to chyba nie była trudna zagadka? Wczoraj późnym wieczorem, zmuszona pustką w szafce ze słodyczami, upiekłam czekoladowe ciasto. Od kilku dni szukałam przepisu idealnego, ale nie mogłam sie zdecydować. W każdym coś mi nie pasowało. Inspirując się klasykami, wymyśliłam więc własną wersję. Brakowało mi kilku składników, musieliśmy więc wybrać się do ostatniego otwartego o tej porze na osiedlu sklepu. Zdążyliśmy 5 minut przed zamknięciem.

Do ciasta użyłam:
220g czekolady (mieszanki gorzkiej i mlecznej w proporcji 2:1)
140g masła
200g cukru
4 całe jajka
3 białka (oddzielone od pozostałych jajek)
4-5 łyżek niesłodzonego kakao*
łyżka proszku do pieczenia (opcjonalnie)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
szczypta soli

Oddzielone białka ubiłam na sztywno ze szczyptą soli i odstawiłam do lodówki. Czekoladę i masło roztopiłam w misce ustawionej na garnku z gorącą, parującą wodą (nie może wrzeć, tylko parować). W tym czasie robot ubijał 4 całe jajka z cukrem. Kiedy były jasne i puszyste, cały czas mieszając, dodałam kakao, ekstrakt waniliowy i stopniowo wsypałam mąkę. W dalszym ciągu mieszając, wlałam powoli ostudzoną czekoladę z masłem. Na końcu dodałam ubite białka: najpierw delikatnie wmieszałam 1/3, a potem resztę piany. Gotową masę wlałam do wyłożonej papierem i wysmarowanej masłem tortownicy.


Ciasto piekłam 35 minut w temperaturze 180*C, a na ostatnie 10 minut zmniejszyłam temperaturę do 160*C. Po wyjeciu z piekarnika na powierzchni pojawiły się spękania, ale P. powiedziałm że tak powinno być w prawdziwym cieście czekoladowym. Chyba mnie pocieszał.



Nazwałam ciasto Czekoladowy drań. Po pierwsze jest czekoladowe, a po drugie jest prawdziwym draniem. Nie można mu się oprzeć, a potem pozostają tylko łzy... z powodu zbędny kilogramów, krórych na pewno przysporzy!


Ciasto jest smaczne sauté, ale można je pokryć polewą czekoladową, podać z bitą śmietaną lub konfiturą owocową. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i zasmakuje.



* tuż przed świętami kupowałam kakao do pierniczków i stanęłam w supermarkecie przed półką, na której stało ich kilkanaście rodzajów. Ceny wahały się od 6 do 50 zł. Zaintrygowała mnie tak duża różnica. Zaczęłam czytać etykiety. Okazało się, że te najtańsze, oprócz sproszkowanego kakao, zawierają także soję, cukier i inne dodatki. Droższe, zawierające 100% kakao to oczywiście spory wydatek, ale też dobra inwestycja. Wystarczy kilka łyżek, bo smak jest intensywny i skoncentrowany,jedno opakowanie posłuży więc do wielu potraw i deserów.

Brak komentarzy: